sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 1

             Kolejna noc spędzona tylko w  towarzystwie starego zegara, jego tykanie zagłuszało panującą ciszę wokół mnie. Siedziałam na podłodze wpatrując się w skupieniu w ogromną, dębową szafę z lustrem. Moje odbicie było jedynym towarzystwem, z którym ostatnimi czasy spędzałam większość swojego czasu kiedy nie zajmowałam się wypatrywaniem przez okno. Czego tak właściwie za nim szukałam? Sama nie potrafię tego stwierdzić. Pewnie większość z was, która to czyta pomyślała, iż wyglądam w poszukiwaniu tego jedynego, który mógłby mnie stąd zabrać. Niestety rozczaruję was. Nie jestem jedną z tych obrzydliwie posłusznych dziewczynek z dobrego domu, które zrobią wszystko to co rozkaże im ojciec czy matka, które marzą tylko o pięknych sukniach i jak najszybszym wyjściu za mąż za jakiegoś bogatego mężczyznę, który okaże się ich wymarzonym księciem z bajki. Kim w takim razie jestem? Cóż na prawdę ciekawe pytanie, ale niestety nie znam na nie odpowiedzi, mogę co najwyżej powiedzieć to jak się nazywam, ile mam lat, skąd jestem i jaki jest mój status społeczny. Nazywam się Aisha Lucinda Beatrice Winters, mam 17 lat i jestem następczynią tronu w Diamond Tear -królestwie wszystkich magicznych stworzeń zaczynając od elfów a na czarownicach kończąc. Magiczna rasa nie miesza się do świata ludzi jeżeli nie ma takiej potrzeby. Mamy mnóstwo własnych problemów by męczyć się jeszcze z najniższym statusem społecznym w naszej hierarchii. No tak, wybaczcie mi zapomniałam dodać, że jestem mieszanką elfa i czarownicy. Nigdy nie dowiedziałam się jakim cudem ojciec poznał matkę i ją poślubił, ale nie mam zamiaru w to wnikać. Tak szczerze mówiąc mało mnie to interesuje. W tej chwili moim jedynym problemem jest to by jak najszybciej opuścić  świątynię elfów i wrócić z powrotem do mojego lodowego pałacu. Pewnie zastanawia was dlaczego w nim nie jestem, będąc księżniczką. Jak już wspominałam to nie jestem jakąś tam pustą laleczką, ślepo wykonującą rozkazy rodziców. Ojciec wysłał mnie do tej świątyni kiedy przyłapał mnie na znęcaniu się nad małym trollem, który buchnął mi różdżkę. Wtedy dostałam szlaban, jednak najbardziej wyprowadziłam ojca z równowagi kiedy zobaczył, że zabrałam jego jednorożca i razem z moim przyjacielem, który jest o wiele niższy rangą ode mnie,  ruszyliśmy na krwawe moczary chcąc obalić mit o mrocznych i wiecznie spragnionych krwi istotach ciemności. Oczywiście nic by się nie wydało gdyby nie śledziła nas mała wróżka Amarena i gdybym bardziej pilnowała ojcowskiego jednorożca, który utonął w moczarach. Ojciec dostał szału, Samuela zdegradował do najniższego stopnia społecznego. Był na równi z ludźmi, co oczywiście i tak nie miało żadnego wpływu na naszą przyjaźń. Powiedziałam kiedyś rodzicom, że jeżeli będą mieszać się do mojego życia towarzyskiego to zrzeknę się tronu. Jednak najbardziej oberwało się mnie. Najjaśniejszy Pan i Władca królestwa odesłał swoją jedyną córeczkę do świątyni elfów, chcąc by tu mnie przetrzymywano do dnia,w którym skończę 17 lat. A tak się składa, że dziś wypadają moje urodziny i po 2 latach pobytu tutaj, wreszcie wracam do domu. Na moją twarz wpłynął kpiący uśmiech. Po raz ostatni zerknęłam w stronę lustra by wstać i położyć się na ogromnym łóżku, pozwalając by moje czarne włosy rozsypały się na jedwabnej pościeli. O tak, dopiero teraz im pokażę jak bardzo zmienił mnie pobyt tutaj. Wszyscy zapewne pamiętają mnie jako uroczą, szaloną dziewczynkę, która ciągle się cieszy, która nie może doczekać się dnia w którym zasiądzie na tronie. O nie moi kochani, dopiero teraz zobaczycie jak powoli z tej małej chichotki zacznę zmieniać się w oziębłą sukę bez uczuć, w kogoś kto za nic ma zasady moralne, w kogoś kto zawsze osiąga swój cel. Roześmiałam się zimno i zamknęłam oczy. Wieczorem wracam do domu.
    Nie zauważyłam nawet, w którym momencie moje powieki stały się ciężkie i opadły, a ja zapadłam w sen. Sen w świecie elfów jest bardzo ważny, to w nim dostrzegamy przyszłość i regenerujemy siły, dzięki niemu nasza moc rozrasta się co rozszerza przed nami wiele nowych perspektyw. Każdy z elfów ma inne zdolności także każdemu przyszłość we śnie objawia się inaczej. Jednym z  moich zdolności jest łucznictwo, wizje i moc, która objawia się tym iż panuję nad jedną z pór roku oraz nad dwoma z czterech żywiołów. Zimą, wodą i  ogniem. Nie wiem czy to dobrze, ale moja moc ciągle rośnie, z dnia na dzień robię się co raz silniejsza. najgorsze jest jednak to, iż co raz trudniej przychodzi mi panowanie nad nią. Moje rozmyślania we śnie przerwał delikatny rozbłysk jasnego promienia. Już wiedziałam, zbliżała się kolejna wizja.
   Głośne odgłosy walki wzywały mnie, biegłam w ich kierunku po drodze mijając kałuże krwi i walające się dookoła ciała zamordowanych żołnierzy. Biegłam ile sił miałam w nogach. W tej samej chwili wyrósł przede mną jeźdźca na czarnym rumaku, uniósł wysoko swój miecz, a ja spojrzałam w jego ogarnięte nienawiścią, zielone oczy. Nagle sceneria się zmieniła. Byłam w sali tronowej, ubrana w długą, srebrną suknię, a na głowie lśniła mi diamentowa korona. Patrzyłam na swoich podwładnych z dumą, nagle powietrze przeszył świst a w moje serce uderzył srebrny sztylet, którego rękojeść wysadzana była szmaragdami. Po chwili stałam przed ogromnym lustrem. Moje włosy były srebrno-szare, a w oczach lśniła czystej postaci furia, uderzyłam  lustro, które rozpadło się na miliony kawałeczków...rozbiłam Lustro Przeznaczenia.
 Obudziłam się ciężko dysząc, przetarłam ręką twarz. Nigdy nie miałam tak przerażającej wizji. Nigdy. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zerknęłam na zgar, który tak nieustannie przypominał mi o swojej obecności. Dochodziła 22, za godzinę przybędzie po mnie straż królewska by zabrać mnie do pałacu. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, otworzyłam ją i wyjęłam z niej jedyną niespakowaną w kufer rzecz. Długa, czerwona suknia opięta na biuście i tali, a dalej spływająca krwistym wodospadem. Prezent od ojca, który kazał mi ją włożyć w dzisiejszym dniu. W pałacu wyprawiają bal na moją cześć.  Z okazji moich urodzin oraz mojego powrotu. Położyłam suknie na łóżku, a sama ruszyłam do ogromnej łazienki.
     Pomieszczenie to było urządzone niesamowicie, dokładnie tak jak elfy lubią. Pnącza roślin oplatały kamienne ściany, a wyrastające z nich małe pączki kwiatów tworzyły wspaniały efekt. Na środku było wyżłobione oczko wodne, które służyło za wannę, woda w nim zmieniała temperaturę na taką, która jest idealna dla twojego ciała w danej chwili. Wiszące na przeciw ogromne zwierciadło otoczone było wianuszkiem szafirów i niezapominajek. Podłoga wyłożona była idealnie wygładzonym marmurem, na którym rozsypane były świeże płatki róż. Kąpiel w takim miejscu to czysta rozkosz dla ciała. Rozebrałam się i wsunęłam do oczka wodnego, nalewając do niego płynu do kąpieli wytworzonego z miodu. Powoli wcierałam płyn w swoje ciało rozkoszując się tym spokojem. Przymknęłam powieki a na moją twarz wstąpił błogi uśmiech. Kiedy dokładnie wysuszona wyszłam z łazienki to obok sukni zobaczyłam niewielkie aksamitne pudełko. Niepewnie zbliżyłam się do łóżka i delikatnie uniosłam pokrywę. Moim oczom ukazał się przepiękny wisior i nagle mnie olśniło. To kamień mojej matki...oddała mi serce samego królestwa...to jedyna możliwa droga do skontaktowania się z arcy czarownicą, najpotężniejszą wiedźmą a zarazem najdzielniejszą wojowniczką naszego królestwa. Ten medalion ma potężną moc...bardzo potężną. Nie mogłam uwierzyć, że moja matka dała mi coś tak cennego, a zarazem niebezpiecznego. Zszokowana pokręciłam głową i postanowiłam się ubrać. Wsunęłam na siebie suknię, na nogi włożyłam czerwone wysokie pantofle. Stanęłam przed lustrem zastanawiając się co zrobić z włosami. Stwierdziłam, że odrobina magii im nie zaszkodzi. Po kilku moich zabiegach, czarne jak heban długie do pasa włosy, które zazwyczaj są kręcone ułożyły się teraz w idealnie proste i gęste pasma. Na włosy wsunęłam diadem ozdobiony diamentami i szafirami, a na szyi zawiesiłam medalion od matki. Moja idealnie jasna twarz oraz idealne rysy twarzy od razu zdradzały jaki mam status społeczny, co potęgowało jeszcze moje wyniosłe i dumne spojrzenie stalowych oczu otulonych gęstymi i długimi rzęsami. Czerwone usta rozciągnęły się w wyniosłym uśmiechu. Byłam niesamowicie piękna.
   Pukanie do drzwi przerwało moje podziwianie samej siebie. Do mojej sypialni weszła jedna z kapłanek. Jej długie białe włosy spływały falami aż do pasa. Biała jak mleko cera wtapiała się w równie blade oczy. Kobieta cichym i melodyjnym głosem oznajmiła;
-Panienko przybyła straż królewska by eskortować cię do twojego pałacu, ale nim odejdziesz najwyższa kapłanka chciałaby ci przekazać parę słów pozwól ze mną, nie martw się o swoje rzeczy, zaraz przyjdzie po nie jeden ze strażników. -po tych słowach wyszła a biała szata załopotała za nią niczym skrzydła śnieżnej sowy. Ruszyłam za nią ostrożnie unosząc skrawek sukni, by na niej nie stanąć. Po kilku minutach drogi stanęłam przed obliczem najwyższej z kapłanek. Dygnęłam przed nią okazując jej tym samym szacunek. Skinęła głwą. Najwyższa była piękna. Miała ciemnorude proste włosy sięgające talii, surowy wyraz twarzy, który dodawał jej tylko wyniosłości i elegancji. Czarna suknia opinała jej smukłe ciało, a pełne malinowe usta rozciągnęły się w przyjaznym uśmiechu.
-Aisho, moja droga ciężko nam będzie przyzwyczaić się do pustki, którą po sobie zostawisz-wyszeptała kładąc mi zgrabną dłoń na ramieniu.-Myślę, że jesteś wystarczająco dobrze przygotowana do wypełnienia swojego przeznaczenia. Niedługo odkryjesz to co pozwoli ci samej zadecydować, którą drogę wybierzesz w swoim życiu, ale uważam iż jesteś na tyle odpowiedzialna by dobrze wybrać.-Po tych słowach pochyliła się i pocałowała mnie w oba policzki.
-Wielka kapłanko...co masz na myśli mówiąc o moim przeznaczeniu?-spytałam domyślając się, iż nie ma na myśli mojej koronacji.
-Wkrótce się dowiesz moja droga...już niedługo. Żegnaj Aisho, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.-Po tych słowach zniknęła pozostawiając w mojej głowie mnóstwo pytań.-O co chodziło Arcy kapłance?-spytałam kobietę stojącą za moimi plecami, ta tylko uśmiechnęła się tajemniczo i oznajmiła, iż już czas bym odeszła ze świątyni. Kiedy opuszczałam święte mury, poczułam, że coś tracę, a przecież tak bardzo chciałam się stąd wyrwać. Jeden ze strażników podał mi dłoń, kłaniając się przy tym z szacunkiem i pomógł mi wejść do karety zaprzężonej w dwa śnieżnobiałe jednorożce. teraz czekała mnie długa i męcząca droga do pałacu...do mojego domu...do Samuela.-Na myśl o przyjacielu moje oczy rozbłysły a uśmiech poszerzył się...Tak bardzo za nim tęskniłam...Ciekawe jak bardzo zmienił się przez te dwa lata. I ciekawe czy mnie pozna.

                    
Pierwszy rozdział za mną. Mam nadzieję, że się podobał. Czekam na szczere opinie.